LOST-Destiny

PH3N-x

- A tu cie zaskocze. Tadadadam ! Nie mam dynamitu Very Happy

Cloe

A coś, czym mozna otworzyć bunkier?

Sawyer

Wiedziałem że niemasz.Niemożliwe żeby po katastrofie samolotu dynamit przetrwał.

Joanne

- No i kto by pozwolił wnieść dynamit do samolotu? ;P

Tova

- James no co ty...- mruknelam
- A moze ktos ma laser xD - dodalam

Joanne

- Może, trza się popytać ;D Dobra, ja idę się... przewietrzyć. Trochę się duszno tu zrobiło XD - Jo wyszła z gabinetu na plażę.

Cloe

Hahaahaha!!! Kochana, to nie Star Wars Very Happy

Ale może ktoś ma małą latarkę laserową Razz

PH3N-x

- James, coś czuje, że przed katastrofą byłeś wróżką ?

Sawyer

No może.Może straciłem pamięć.

Tova

[ Norah otwiera oczy, O..- proboje wydusic po czym znowy popada w swoj trans xD]

Tova

- Norah?-spytalam podchodzac do niej- Pewnie mi sie zdawalo- westchnelam

Joanne

- I jak? - spytała, wchodząc do gabinetu.

Sawyer

Tak jak było tak jest.

Joanne

- Ach, widzę, że bezemnie nie ma tematów do rozmów ;P

[RETROSPEKCJA]
Wszystko działo się tak szybko, że mała Joanne z trudem to pojmowała. Jeszcze nie dawno siedziała z rodzicami w ich przytulnej kuchni, a teraz ona i jej matka odprowadzają jej ojca na lotnisko. Usiedli na niewygodnych drewnianych ławkach i w napięciu czekali na dalszy przebieg wydarzeń. Matka trzeci raz już pudrowała sobie nos, a ojciec z zakłopotaniem szukał swojego biletu w walizce. Ubrany był w służbowy garnitur, którego prawie nigdy nei zakładał. Dla Joanne wyglądał teraz tak... obco. Jakby to nie był on, tylko jakiś wredny sobowtór, który robi dla niej jakiś okrutny kawał. Chociaż teraz wcale nie wyglądał na człowieka, który stroi sobie żarty. Wręcz przeciwnie. Wyglądał tak poważnie, jakby ten lot do Sydney był jak najbardziej realny. Ale to przecież nieprawda? Tatuś przecież nigdzie nie leci?
[RETROSPEKCJA]

Sawyer

Niestety,to prawda.